.

.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Imprezowo - urlopowo.

No dobra. W końcu rozłożyłam mój laptop, bo do opowiedzenia coś mam i opowiem. Trochę czasu się znalazło, dlatego śmigam paluszkami po klawiaturze. A ostatnio tego czasu jak na lekarstwo. Nie będę dzwoniła łyżeczką w kieliszek jak podczas przemowy weselnej, bo niejeden już taki unicestwiłam. Gadać umiem, za to dzwonić bez tłuczenia nie, więc bardziej nadałby się rondelek z chochelką. Ale ja nie o tym, nie o tym, nie o tym-- jak zwykle zresztą ;).
Było przedurlopowe szaleństwo w pracy, a potem pourlopowe szaleństwo w pracy... W pracy? akurat. Pierwsza myśl po urlopie- kamieniołom. A sam urlop? nooo mój urlop to była jedna wielka niekończąca się impreza. I sama już nie umiałam rozgraniczyć gdzie kończy się jedna, a zaczyna druga. Bo i ludzie ci sami i wciąż głośno i ze śpiewem i z tańcami i po polsku. Tradycyjnie, ale i nowoczesność wszędzie się tam szarogęsiła i chyba o to właśnie chodzi by obie potrafiły się dogadać. Znaczy się ta nowoczesność i ta tradycja.